To całkiem małe miasteczko, ale za to z bogactwem wysokiej klasy zabytków. Nieprzypadkowo zwane jest Kazimierzem Północy.
W średniowieczu Trzebiatów był miastem ludnym i bogatym, a Rega w owych czasach żeglowna – miasto miało u ujścia rzeki własny port, a handel morski przynosił mieszczanom wielkie zyski. Nad zabudową dominuje imponująca bryła gotyckiego kościoła Mariackiego z pierwszej połowy XIV wieku (ul. Jana Pawła II). Dobrze ją widać także na widoku miasta z mapy Lubinusa. Choć do Bałtyku jest stąd 10 kilometrów, 90-metrowa wieża świątyni przez wieki dobrze sprawdzała się jako punkt orientacyjny dla rybaków. Jeden z kościelnych dzwonów, pochodzący z 1399 roku, zalicza się do najstarszych w kraju, zaś ważący aż 3,7 tony kolejny dzwon zwany „Marią”, z 1515 roku, jest jednym z większych w Polsce. We wnętrzu świątyni pozo- stały gotyckie i renesansowe płyty nagrobne, dwa barokowe epitafia oraz renesansowe stalle.
Nieprzypadkowo Trzebiatów jest zwany miastem czterech wyznań. Wyznawcy prawosławia modlą się w gotyckiej kaplicy św. Ducha (ul. Daszyńskiego). Pierwotnie była to kaplica szpitala prowadzonego przez Bractwo św. Ducha. W 1534 roku miało w niej miejsce historyczne wydarzenie – obradujące tu Stany Pomorskie uchwaliły wprowadzenie luteranizmu na Pomorzu.
W mieście znajduje się także ewangelicko-augsburski kościół św. Jana (ul. Żółwia) z początków XX wieku oraz należąca do grekokatolików niewielka gotycka kaplica św. Gertrudy (ul. II Pułku Ułanów) – dawniej funkcjonowała tu lecznica i dom starców.
W rynku stoi chyba najładniejszy ratusz na całym Pomorzu Zachodnim: czworoboczny, z drewnianą wieżą i herbem miasta. Niewielka część jego murów pochodzi ze średniowiecza, ale obecny kształt budowla zyskała w XVIII wieku. Obok rozciąga się piękny, zadbany ogród. Nieopodal, w narożniku rynku przy ul. Zajazdowej, rzecz niezwykła: trzebiatowski słoń. Wyjątkowe malowidło na ścianie kamienicy wykonano w XVII wieku techniką sgrafitto. Polega ona na nakładaniu na siebie kolejnych warstw tynków różnego koloru, a potem zdrapywaniu ich. Słoń, zapewne tresowany, podnosi trąbą miecz; obok artysta umieścił postać poganiacza. Zwierzę wygląda nieco karykaturalnie – ma stanowczo za małą głowę, ale za to bardzo długą trąbę. Zapewne jest to ten słoń, którego niegdyś oprowadzano po okolicy. Pastor z pobliskiej wioski Sarbii (istniejącej do dziś) w księdze parafialnej pod datą 1639 zapisał: „(…) Jesienią tego roku oprowadzano po okolicy niezmiernie wielkie zwierzę – słonia, który widziany był w Trzebiatowie (…). Spraw Boże, aby te niezwykłe zwierzęta nie uczyniły naszej ojczyźnie nic złego”.
Z zabytkowych kamienic Trzebiatowa najefektowniej prezentuje się secesyjna kamienica Pod Wieżyczką (ul. Wojska Polskiego 39), ozdobiona płaskorzeźbami łabędzi i zegarem słonecznym.
W zakolu odnogi Regi, Młynówki, wznosi się duży XVII-wieczny klasycystyczny pałac (ul. Wojska Polskiego 67), obecnie siedziba ośrodka kultury. Ciekawe, że pod koniec XVIII wieku mieszkała tu u boku męża, pruskiego arystokraty, księżniczka Maria z Czartoryskich Wirtemberska. Rezydował w nim też generał Gebhard von Blücher, bohater wojen napoleońskich, uczestnik bitwy pod Waterloo, znany z męstwa, niespożytej energii oraz dziwactw. We wnętrzach wiszą reprodukcje obrazów sławnego amerykańskiego ilustratora i malarza Lyonela Feiningera, który był zafascynowany Trzebiatowem. Można ponadto obejrzeć rekonstrukcję XIX-wiecznego mieszczańskiego salonu oraz sprzęty i stroje zarówno mieszkających tu niegdyś Niemców, jak i przesiedlonych w te strony po drugiej wojnie Łemków.
Ciekawe są tutejsze mosty na Regą. Ten stojący nieopodal kościoła Mariackiego, powstały w latach 1895–1905, jest by
może najstarszym w Zachodniopomorskiem. Kamienna budowla, zbudowana bez cementu i stali, do złudzenia przypomina mosty starożytnych Rzymian. Dziesięć lat młodszy drugi most (ul. Dworcowa) tylko udaje kamienny, bo nowoczesna, żelbetowa konstrukcja ukrywa się pod kamiennymi płytami. Zdobią go płaskorzeźby delfinów.
Maria z Czartoryskich Wirtemberska (1768–1854) była osobą pełną uroku i sentymentalną, zafascynowaną poezją. W 1784 roku rodzice wydali ją za księcia Fryderyka Ludwika von Württenberg, którego wujem był sam król pruski. Młodzi zamieszkali w Trzebiatowie, gdzie stacjonował pułk księcia. Marię odwiedzał tu brat, książę Adam Jerzy Czartoryski (1770–1861), późniejszy prezes Rządu Tymczasowego podczas powstania listopadowego i lider emigracyjnego ugrupowania Hotel Lambert. Małżeństwo okazało się nieudane, Ludwik zaniedbywał małżonkę. W dodatku podczas wojny polsko-rosyjskiej w 1793 roku służący w wojsku polskim książę dopuścił się zdrady. W efekcie Maria wystąpiła o rozwód, przez co straciła jedynego syna. Od tej pory mieszkała w Puławach i Warszawie, gdzie prowadziła salon literacki. Zajmowała się też działalnością charytatywną. Była autorką Opowiadania o dwóch księżniczkach, Herminé i Phébé. Sławę przyniosła jej Malwina, czyli domyślność serca (wyd. 1816), pierwsza polska powieść psychologiczno-obyczajowa. Ostatnie lata życia pisarka spędziła w Paryżu, u brata. Spoczywa w mauzoleum Czartoryskich w Sieniawie.
Warto zapuścić się na położoną nieco na uboczu ulicę Kilińskiego. Przy posesji nr 83 stoi krzyż pokutny, dokładnie w miejscu, gdzie w 1544 roku zginął młody szlachcic Jakub Wacholz, zamordowany prawdopodobnie przez własnego pachołka.
Krzyże takie fundowali w ramach zadośćuczynienia mordercy lub ich rodziny. Jest wykuty z gotlandzkiego piaskowca (na Pomorze trafiał jako balast statków), zwieńczony kołem z liśćmi koniczyny, z nadal widocznym napisem, który w tłumaczeniu brzmi: „Jakub Wacholz oczekuje łaski od Boga”, oraz herbem Wacholzów, baranią głową.
Następna miejscowość na trasie »